środa, 18 marca 2015

Taniec ósmy

Fanfiction: tak
Fandom: Fairy Tail



Blondynka o uroczych oczach, z batem i pękiem kluczy pobrzękujących przy każdym kroku wybiegła zza zakrętu, odbijając się od przeciwnej ściany budynku. Na środku placu naprzeciwko ujrzała rozglądają się dojrzałą kobietę. Po chwili ujrzała też pędzącego z alejki dokładnie naprzeciw niej Natsu.
 - LUCY! – Ryknął chłopak o jasnoróżowych włosach, posiadający specyficzną zdolność tkania ognia – był Smoczym Zabójcą. Za nim powiewał biały szalik. Dziewczyna – Mag Gwiezdnych Duchów – przyspieszyła jeszcze bardziej.
 - Wiem! – Odkrzyknęła. Gdzie jest ten cholerny Happy? Widziała zszokowaną przestępczynię, która zamarła w miejscu. To ją mieli złapać, a później dostać nagrodę za wykonane zlecenie. Byli na równi z Natsu, o pięć kroków od kobiety, kiedy ta w jednej sekundzie roześmiała się i zniknęła. W drugiej sekundzie Lucy poczuła wielki ból w czole, a następnie na tyłku i plecach, gdzie wylądowała.

Leżeli dobre kilka minut na wybrukowanym placu, dochodząc do siebie. Blondynka zaczęła też odczuwać ból nosa; taki, kiedy człowiek nawdycha się za dużo silnej woni. Zaczęła pocierać twarz, czując, że jest jej bardzo gorąco.
 - Natsu, chyba mi rozwaliłeś nos – jęknęła, po czym - jeszcze na wpół nieświadomie - zorientowała się, że ten głos nie należał do niej.
 - Aj, czemu Happy mnie nie złapał, kiedy we mnie wpadałaś – usłyszała prawie płaczliwy, ale swój głos. Coś do niej zaczęło docierać. Uchyliła powoli powieki i uniosła głowę trochę głowę. Huh, gdyby wiedziała, co zobaczy, raczej by tego nie robiła.
     Mianowicie zobaczyła siebie. Leżącą naprzeciwko niej. A ona tymczasem miała na sobie buty Natsu. I zero piersi. I półnagą klatkę. I ciemne spodnie. I biały szalik. Mavis, ja wariuję. Czując zawroty głowy, położyła ją na powrót na bruk.
 - Natsu? – zapytała dziwnym głosem. – Czy ty czasem nie zauważyłeś, że jesteś mną?

Dwie młode osoby i niebieski kot siedzieli w jasnym pokoju. Zwierzątko skakało od blondynki do chłopaka w różowych włosach i z powrotem.
 - Lucy, mam do ciebie mówić Natsu czy Lucy? – Zapytał poważnie siedzącej na krześle dziewczyny.
 - Jestem Natsu, bałwanie! – Usłyszał w odpowiedzi.
 - Ale czy to nie będzie dziwne, kiedy będę wołać Natsu, a przybiegnie ona? Znaczy, przybiegniesz ty?  – Drążył dalej kot.
 - Nie, Happy, bo powiemy mistrzowi, a on znajdzie jakiś sposób, żeby wszystko wróciło do normy – wyjaśniła Lucy, czy raczej chłopak z różowymi włosami.
- Ta stara wiedźma musiała rzucić jakiś czar – mruczała pod nosem blondynka, czy raczej Natsu. – Lucy, nie powiemy mistrzowi. Przecież jego nawet obecnie nie ma w gildii, jest na zebraniu Rady!
     Lucy palnęła się w czoło, po czym podrapała po szyi. Nie miała już na sobie szalika, mimo że była w ciele chłopaka – dziwnie się z nim czuła, a poza tym Natsu był bardzo przywiązany do pamiątki po przybranym ojcu, Igneelu.
 - Natsu, a może powiemy Levy, co? Powinna wiedzieć coś na ten temat. - Chłopak szybko pokiwał głową, zgadzając się z przyjaciółką.
- Aye, sir! – Dodał Happy, po czym wybiegli z mieszkania dziewczyny. 


           - Jak to się stało? – Zapytała Levy - drobna, młoda dziewczyna o uroczych, niebieskich włosach.
 - Chcieliśmy złapać tę oszustkę, na którą wzięliśmy zlecenie. Prawie ją mieliśmy, kiedy ona nagle rozpłynęła się w powietrzu, a my się zderzyliśmy. Kiedy się odezwaliśmy chwilę później, już byliśmy zamienieni – wyjaśniła Lucy głosem Natsu. Siedząca naprzeciwko niej koleżanka zamyśliła się na chwilę, po czym poderwała się do góry.
 - Chyba wiem, gdzie czytałam o takim czymś! Poczekajcie momencik, muszę znaleźć tę książkę i myślę, że będzie po sprawie – klasnęła w ręce. Lucy pisnęła z radości i uściskała przyjaciółkę, która natychmiast się skrzywiła.
 - Em… Lucy… Natsu normalnie mnie nie przytula, a jeżeli nie chcecie, żeby ktoś się dowiedział, to… sama rozumiesz… - Levy podrapała się po brodzie, po czym zniknęła.
 - Rany, zapomniałam… - sapnęła Lucy i siadła obok Natsu. – Słuchaj, nadal nie rozumiem, dlaczego mamy to ukrywać.
     Kolega obok spojrzał na nią jej oczami, dziabnął trochę jedzenia z talerza i dopiero się odezwał.
 - Dla ciebie to może żadna różnica, ale wiesz, ile ja mam możliwości?  Mogę bezkarnie pyskować Gray’owi i dołożyć mu, a on co najwyżej się zezłości! – Wyszczerzył się bezczelnie, a Lucy zanotowała w duchu, żeby nie uśmiechać się na jego sposób. Przewróciła oczami. Po kilkunastu minutach wróciła Levy, kładąc przed nimi kilka książek. Lucy chwyciła ją za rękę i zrobiła pełną nadziei minę. Tym razem chłopak to postanowił nigdy nie robić takiej miny. Wolał, kiedy Lucy posiadając swoją twarz, tak wyglądała.
 - Proszę, powiedz, że coś znalazłaś – powiedziała Lucy, po czym nagle, bez ostrzeżenia dostała mocno w plecy. Jęknęła z bólu i odwróciła się w stronę sprawcy z mordem w oczach: za nią stał wysoki, dobrze zbudowany chłopak ubrany na czarno, z długimi włosami o takim samym kolorze i z dużą ilością kolczyków wszędzie.
 - Szukasz kłopotów, Salamander? – Odezwał się niskim głosem, spoglądając na Levy, która natychmiast się zarumieniła. Lucy nie zdążyła nawet odpowiedzieć, kiedy Natsu rzucił się na chłopaka, okładając go wszędzie, gdzie się dało.
 - Przeproś natychmiast, Gajeel, albo zapamiętasz ten dzień do końca życia – warknął. Levy zachichotała pod nosem.
 - Mam już w zanadrzu kilka dni, które chciałbym długo pamiętać, więc dzięki, Lucy – złapał blondynkę (w rzeczywistości Natsu) za czoło i przetrzymał na bezpieczną odległość ręki i zwrócił się do chłopaka. – A ty co, Salamander? Przyjaciółka za ciebie musi brudną robotę wykonywać? Tak w ogóle to gdzie jest twój… - spojrzał na jego szyję, a potem na szyję blondynki. – No, no, Natsu, to do ciebie nie podobne, żeby oddawać komuś swój cenny szalik. Oi, wybacz, trzymam twoją dziewczynę? – Podczas gdy prawdziwy Natsu wył i kopał Gajeela, Lucy zaczerwieniła się.
 - Nie jesteśmy parą! I puść go… ją… natychmiast! – Odruchowo sięgnęła do pasa, by wydobyć jeden z kluczy zodiaków, ale oprócz paska nagiego ciała nie znalazła kompletnie nic. Zrezygnowana, opuściła głowę na stół, mamrocząc pod nosem. – Levy, ratuj…
     Po kilku minutach Gajeel uśmiechał się mściwie. Po następnych kilku ryczał ze śmiechu – Lucy pierwszy raz widziała, żeby Gajeel Redfox aż trząsł się ze śmiechu. Jej natomiast, podobnie jak Natsu, nie było do śmiechu – dowiedzieli się od Levy, że będą tak musieli pozostać do następnego dnia. „To było jedno z zaklęć czasowych, więc wystarczy poczekać dwadzieścia cztery godziny, aby przestało działać. Musicie tylko być gdzieś blisko siebie, kiedy będzie się kończył czas, żeby wasze umysły powróciły na swoje miejsce, bo inaczej… no, raczej wiecie… Zostaniecie już tak sobie na zawsze.” Na zawsze. Najgorszy scenariusz życia.
 - Salamander, schrzaniłeś – podsumował Gajeel, powracając do swojego normalnego stanu – trochę wyniosłego i chłodnego.

           - Masz zamiar siedzieć tu tyle godzin? – Przeraziła się Lucy, widząc drzemiącego na kanapie kolegę w jej ciele.
 - Gdyby nie patrzeć, to moje mieszkanie, prawda? – Zapytał, wzruszając ramionami. – Poza tym, nie mam bladego pojęcia, która godzina była, kiedy zamieniliśmy się ciałami, więc muszę być cały czas blisko.
 - Aye! Przecież nikt nie chciałby utknąć w ciele Lucy – przytaknął Happy, wylegując się obok przyjaciela. Dziewczyna aż zatrzęsła się ze złości, czując jednocześnie okropne gorąco.
 - Co to miało znaczyć?!
 - Hej, Lucy, spokojnie, bo wybuchniesz – Natsu spojrzał na nią spod oka i podniósł się. Zaczął oglądać swoje-Lucy ciało i zaczerwienił się. – Właściwie, to mógłbym w takim ciele zostać. Zawsze ciekawiło mnie, czy piersi są takie miękkie cały czas, czy tylko jak się je dotyka przez kilka sekund.
     Lucy opadła szczęka, kiedy zobaczyła siebie obmacującą siebie. Natsu z ciekawością szturchał się po piersiach i po pośladkach. Dziewczyna nie wytrzymała i rzuciła się na przyjaciela.
 - Przestań natychmiast! To krępujące! – czuła, że palą ją policzki, ale nadal przyciskała go do podłogi. – Postanowione. Nigdzie nie idziesz. Zostajesz tu do jutra, bo nie wiem co ty będziesz robił, jak pójdziesz do domu. Poza tym… Gdyby właścicielka tu przyszła, a zobaczyła tylko mnie… Znaczy, ciebie… Nie chciałabym być w swojej skórze…
    Spod jej ciała dobiegł ją jęk Natsu.
 - Lucy, złaź ze mnie… Gnieciesz mi piersi, poza tym… Chyba muszę do łazienki…

               Kilka minut później znów czerwona Lucy stała obok Natsu, który całą swoją wolą powstrzymywał się od popędzenia do łazienki.
 - Nie, nie, nie! Nie możesz tam iść sam, będziesz mnie znów obmacywał! Znaczy, siebie… Ugh, wiesz, o co mi chodzi – warknęła. Przyjaciel podskakiwał już w miejscu.
 - Dobra, dobra, ale ja z tobą też pójdę, jak ci się będzie chciało, żebyś wiedziała… Tylko proszę, nie każ mi już dłużej czekać – pisnął i złapał ją za rękę, ciągnąc ku łazience. – Możesz mi nawet oczy zasłonić, jak ci tak zależy, tylko nie potknij się po drodze…


          Mavis wie, że to był trudny koniec dnia – kłócili się kolejno robienie kolacji, o chodzenie do łazienki, o przebierani się, aż w końcu – o kąpiel i spanie. Lucy miała problem, bo nie chciała oglądać nagiego ciała Natsu, ale nie chciała też, żeby on jej w tym pomógł – niby to jego ciało, ale ona się krępowała wiedząc, że tak naprawdę to on. Natsu zaś nie miał problemu, żeby chodzić nago w ciele Lucy, ale miał problem z tym, żeby dziewczyna widziała jego ciało. Bądź co bądź, nie był Gray’em. W końcu doszli do porozumienia – kąpią się oboje pod prysznicem, ale w strojach kąpielowych.  Dziwny układ, ale w jakiś sposób im pasował. Drugą rzeczą było łóżko – Natsu przekonywał Lucy, że nie powinien spać na podłodze, po później to ona będzie mieć siniaki na ciele, a Lucy przekonywała chłopaka, że w jego przypadku będzie to samo, a na dodatek: ona psychicznie nie zniesie tego, że ma spać niżej od niego. Po kilkunastu minutach Happy zaproponował, żeby spali razem na łóżku albo razem na podłodze, wtedy nikt nie będzie pokrzywdzony. Wspaniałomyślnie (według niego) zgodził się też, że jeśli kupią mu rybę, sam będzie spał na poduszce na deskach. Stanęło na planie Happy’ego. Kiedy jednak się położyli, nadal mieli problem – jemu niewygodnie było w koszulce i w piersiach, a jej za gorąco w spodniach Natsu. Po kilku następnych minutach leżeli, beztrosko rozmawiając – ona w bokserkach, a on – w samym staniku i krótkich spodenkach.
     Kiedy usnęli jedno po drugim, Happy cicho pochrapywał, a nad Magnolią niebo stawało się coraz jaśniejsze.

          Obudziły ją zimne stopy, zdrętwiała noga, obolała ręka i światło bijące po oczach. Nadal było słychać pochrapującego kota. Zmagając się z bólem, uchyliła powiekę. Kiedy się otrząsnęła, ze zdziwieniem dostrzegła różową czuprynę leżącą pod jej wyciągniętą pod dziwnym kątem ręką. Swoją własną dłoń, lekko zaciśniętą, trzymał na jej brzuchu. Kołdra był całkowicie zdarta za plecy chłopaka – wyjaśniało to lodowate stopy blondynki – a jego jedna noga podwinięta na kolano Lucy, która po chwili zaczęła się wpatrywać ze zmrużonymi oczami w przyjaciela. W pierwszej chwili chciała go zrzucić z łóżka, kiedy nagle drgnął i zaczął coś mamrotać. Dziewczyna zmarszczyła brwi. Doszła do wniosku, że musi jeszcze spać, bo inaczej od razu by się zerwał. Ciekawe, jakie jedzenie tym razem mu się śni, pomyślała, ale Natsu mruknął jeszcze coś pod nosem. Nadstawiła uszu, a on – jakby specjalnie – powtórzył to raz jeszcze, ale trochę głośniej: – Luuu-cy?
     Wytrzeszczyła oczy i poczuła coś dziwnego. Dopiero po chwili uprzytomniła sobie, że to raczej on mógłby zrzucić ją z łóżka, a nie ona jego: to ona leżała na kraju. Jakoś nie dotarło jeszcze do niej, że są już w swoich ciałach. Ziewnęła potężnie i znowu zasnęła.

          Kiedy w południe Happy’ego obudził głód i realistyczny sen o smażonych rybkach w akwarium, zobaczył na łóżku leżącą na wznak Lucy. Pod jej piersiami spoczywała głowa Natsu. Jej jedna ręka zabłądziła pod poduszką, a druga utknęła we włosach chłopaka. Jego jedna ręka natomiast obejmowała tułów Lucy razem z łóżkiem; drugiej nie było widać. Na jego podwiniętych nogach leżała ta należąca do blondynki. Niebieski kot przetarł oczy, po czym zachichotał i – mściwie pocierając łapki – wyleciał w stronę kwatery gildii Fairy Tail.

2 komentarze:

  1. Właściwie nie czytałam wszystkich postów, bo, nakzwyczajniej, tematyka mi nie odpowiadała.
    Przeczytałam, co potterowskie, to z Krainy Lodu a także to z Korry.
    Wszystko to bardzo mi się podobało, chociaż najbardziej Taniec Pierwszy. Masz talent! Pisz dalej, bo Ci to wychodzi.
    (dzieci--zywiolow.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz, jak bardzo mi miło, dziękuję! (: Mam zamiar napisać jeszcze kilka potterowskich i z LoK, ale wiadomo - weną się nie kieruje i zazwyczaj jest tak, że w ostatniej chwili piszę coś innego, niż miało być (:
      Pozdrawiam!

      Usuń