Teodor myślał, że
była aniołem. Aniołem, który zstąpił tylko po to, by rozkochać i odejść,
pozostawiając po sobie pustkę i rozpacz.
Pierwszy raz zobaczył ją w ciepły, wiosenny dzień: siedziała na ławce w parku, z przymrużonymi oczami i twarzą wyciągniętą ku słońcu. Śliczne, malinowe usta wyginały się w delikatnym uśmiechu.
Dopiero, gdy przed nią stanął dotarło do niego, co robi. Było jednak już za późno na odwrót: anioł uniósł głowę i wbił w niego szare spojrzenie. Podjął decyzję.
- Mogę? - wskazał na miejsce obok niej. Kiwnęła nieśmiało głową.
Ta decyzja była najlepszą i równocześnie najbardziej tragiczną w jego życiu.
Przeprosił, że zasłonił jej wcześniej słońce. Ona zaśmiała się dźwięcznie, odrzekła, że to nie ma znaczenia i przedstawiła się. Laura. Laura, Laura, Laura.
Tamtego dnia jego niebo po raz pierwszy zapełniło się gwiazdami.
Coraz częściej wybierał drogę przez ten park, wypatrując burzy jasnych loków.
Pierwszy raz zobaczył ją w ciepły, wiosenny dzień: siedziała na ławce w parku, z przymrużonymi oczami i twarzą wyciągniętą ku słońcu. Śliczne, malinowe usta wyginały się w delikatnym uśmiechu.
Dopiero, gdy przed nią stanął dotarło do niego, co robi. Było jednak już za późno na odwrót: anioł uniósł głowę i wbił w niego szare spojrzenie. Podjął decyzję.
- Mogę? - wskazał na miejsce obok niej. Kiwnęła nieśmiało głową.
Ta decyzja była najlepszą i równocześnie najbardziej tragiczną w jego życiu.
Przeprosił, że zasłonił jej wcześniej słońce. Ona zaśmiała się dźwięcznie, odrzekła, że to nie ma znaczenia i przedstawiła się. Laura. Laura, Laura, Laura.
Tamtego dnia jego niebo po raz pierwszy zapełniło się gwiazdami.
Coraz częściej wybierał drogę przez ten park, wypatrując burzy jasnych loków.
Kilka miesięcy
później wybrali się na nocny spacer. Wędrowali uliczkami pod płaszczem gwiazd.
Wszystkie płonęły dla niej.
Zapytał wtedy, czym dla niej jest szczęście. Długo czekał na odpowiedź, ale zapamiętał ją do końca życia.
- Niebem. - Odrzekła prosto. - A dla ciebie?
Sam nie wiedział, dlaczego wtedy to powiedział.
- Gwiazdami.
Szli chwilę w ciszy, napawając się obecnością drugiej osoby.
- Twoje oczy są koloru nieba - zauważyła.
- A w twoich świecą gwiazdy - odszepnął.
Kiedy zamknął ją w objęciach, wiedział, że znalazł swoje miejsce.
Nigdy nie sądził też, że będzie mu dane posmakować nieba.
Wszystko się zmieniło, kiedy pocałował ją po raz pierwszy.
Jesteś stracony, Teodorze.
Wszystkie płonęły dla niej.
Zapytał wtedy, czym dla niej jest szczęście. Długo czekał na odpowiedź, ale zapamiętał ją do końca życia.
- Niebem. - Odrzekła prosto. - A dla ciebie?
Sam nie wiedział, dlaczego wtedy to powiedział.
- Gwiazdami.
Szli chwilę w ciszy, napawając się obecnością drugiej osoby.
- Twoje oczy są koloru nieba - zauważyła.
- A w twoich świecą gwiazdy - odszepnął.
Kiedy zamknął ją w objęciach, wiedział, że znalazł swoje miejsce.
Nigdy nie sądził też, że będzie mu dane posmakować nieba.
Wszystko się zmieniło, kiedy pocałował ją po raz pierwszy.
Jesteś stracony, Teodorze.
Był
najszczęśliwszą osobą na świecie, kiedy zaledwie półtora roku później Laura
przybrała jego nazwisko.
Jednak już wtedy jego gwiazdy zaczęły blednąć, choć on sam nie zdawał sobie z tego sprawy.
Jednak już wtedy jego gwiazdy zaczęły blednąć, choć on sam nie zdawał sobie z tego sprawy.
Cieszył się nią
jeszcze rok.
Boże, jaka była piękna, kiedy tak biegła na spotkanie z nim pewnego jesiennego dnia. Szczupłe ramiona skryte pod swetrem, idealna talia, którą podkreślała sukienka w kolorze nieba oraz włosy, które wręcz wielbił. Kręcone, krótkie, jasne.
Cieszył się nią jeszcze przez rok. Wtedy, na mokrej jezdni, potrącił ją pijany kierowca.
Jej ciało opadło na asfalt. Zawsze tak ciepłe, miękkie i pachnące, które uwielbiał tulić, teraz było połamane i obdarte.
Boże, jaka była piękna, kiedy tak biegła na spotkanie z nim pewnego jesiennego dnia. Szczupłe ramiona skryte pod swetrem, idealna talia, którą podkreślała sukienka w kolorze nieba oraz włosy, które wręcz wielbił. Kręcone, krótkie, jasne.
Cieszył się nią jeszcze przez rok. Wtedy, na mokrej jezdni, potrącił ją pijany kierowca.
Jej ciało opadło na asfalt. Zawsze tak ciepłe, miękkie i pachnące, które uwielbiał tulić, teraz było połamane i obdarte.
Na jej pogrzebie
płakał on, płakali ludzie i płakały liście spadające na ziemię. Nie płakały
tylko gwiazdy.
Jego gwiazdy runęły.
A kilka dni później on wraz z nimi.
Jego gwiazdy runęły.
A kilka dni później on wraz z nimi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz