Fandom: Legenda Korry
Od wyjazdu Jinory przez dwa miesiące żył nadzieją, że dostanie od niej list. Przecież obiecali sobie, ona obiecała, że będą do siebie pisać jak najczęściej, a on nawet nie wiedział, gdzie Jinora się znajduje. Nie dostał od tamtej pory ani jednej wiadomości od niej.
Zabolało go to - byli przecież przyjaciółmi przez długi czas - ale równocześnie zmobilizowało. Smutek i niepowodzenie zawsze napędzało go do działania. Już kilka lat temu, zanim po Harmoniczej Konwergecji zdobył możliwość tkania powietrza, znalazł sposób na przeżycie mimo ciężkich warunków. Dopiero Jinora uświadomiła mu tak naprawdę, że okradanie ludzi było złym sposobem. I znów wszystko sprowadzało się do Jinory.
Po dwóch miesiącach zaczął udawać, że nie czeka na wiadomości od niej, że nawet nie pamięta, kim dokładnie była. To zabawne jak mało czasu potrzebujemy, by stać się kimś innym.
Zaczął przykładać się do treningów bardziej niż poprzednio. Pomagał odbudować Miasto Republiki, zawsze był do dyspozycji przyjaciół, zajmował się bizonami i w międzyczasie żartował wraz z Meelo i Bolinem. Nawet medytował tak naprawdę, zamiast - jak wcześniej - spędzać te godziny na spaniu.
Kiedy prawie już zapomniał, kim była dla niego ta dziewczyna, usłyszał dwa lata później od Mistrza Tenzina dwa słowa: Jinora wraca.
Droga powrotna z Południowego Plemienia Wody zajęła jej miesiąc: patrzył przez okno, jak witała się z rodziną. Nie miał najmniejszego zamiaru do nich dołączyć. Zacisnął zęby i ruszył do najspokojniejszego miejsca na Wyspie Świątyni Powietrza, jakim była altanka do medytacji.
Słyszał, że nadchodzi, ale nie poruszył się na milimetr.
- Kai? - Dobiegł go jej głos.
Napiął mięśnie i zacisnął mocniej powieki, kiedy dotknęła delikatnie jego pleców.
- Przepraszam - wyszeptała. Obeszła siedzącego po turecku Kaia i stanęła przed nim. - Na Yue, ty masz... Ty masz tatuaże! - Pisnęła radośnie. - Jak ja mogłam ich nie zauważyć...
- Nie ma sprawy. To się zdarza, kiedy człowiek jest zmęczony po tak długiej podróży. - Odparł sucho.
- Kai, ja...
- Nie musisz się tłumaczyć. Nawet nie jestem pewien, czy chcę tego słuchać - mruknął i otworzył w końcu oczy, powoli się podnosząc. O duchy, jak on dawno jej nie widział... Zobaczył ślady dawnej Jinory w oczach: ciepłych, brązowych, rozmarzonych, pełnych rozwagi i równocześnie wesołych iskierek. Także włosy czesała tak jak dawniej: mały koczek na czubku głowy związany był żółtą tasiemką, a reszta włosów spływała teraz już na piersi, a nie na ramiona. Zorientował się, że urosła kilka dobrych centymetrów. Na jej twarzy rysowały się małe dołeczki spowodowane nieśmiałym uśmiechem. Jinora także mu się przyglądała - stał teraz przed nią wysoki, wyprostowany, z nieco hardym spojrzeniem zielonych, lśniących oczu, lekkim zarostem i mocniej zarysowaną szczęką. Już nie był tamtym chłopcem, którego jedynym celem było podkradnięcie z kuchni kilku ciastek dla jego i przyjaciółki.
- Zmieniłeś się - na jej twarzy nadal widniał nieśmiały uśmiech.
- Dużo rzeczy zmieniło się przez ten czas - odezwał się cierpkim tonem. Spuściła wzrok, a na jej policzki wkradł się rumieniec.
- Ja wiem, że możesz mieć do mnie żal, Kai... - Zaczęła, ale nie dał jej dokończyć: wyćwiczone przez okres jej nieobecności opanowanie uciekło gdzieś na bok, ustępując miejsca prawdziwemu Kaiowi.
- Mogę mieć do ciebie żal? Mogę? Dziewczyno, przez dwa miesiące od twojego wyjazdu czekałem na głupi list od ciebie. Dopiero później zdałem sobie sprawę, że nie napiszesz jak się bawisz, że żyjesz, że wszystko dobrze, gdzie przebywasz... Jesteś na tyle głupia, żeby sądzić, że wystarczy twoje pojawienie się po dwóch latach bez słowa, a ja natychmiast ci wybaczę i będzie jak dawniej? Zrozum, Jinoro, już nie będzie jak dawniej. Podziękuj sobie - zakończył ze złością i nie dając jej szansy na jakiekolwiek usprawiedliwienia, odwrócił się i skoczył za mur.
Była już noc, kiedy na latającym bizonie, Woopim, skierował się pod okno swojego dormitorium w Świątyni Powietrza. Bizon zawisł koło parapetu, a Kai wybił się z siodła, pomagając sobie utkanym powietrzem.
- Dzięki, kolego - szepnął do zwierzęcia, a to odleciało.
Kai zapalił światło i zrzucił górną część odzienia typowego dla Nomadów Powietrza. Dopiero po kilku minutach zobaczył na biurku gruby plik kartek. Podszedł bliżej i poznał pismo Jinory.
Przeczytaj, zanim się rozmyślę i je zabiorę.
Więc zaczął czytać, bo co mu pozostało?
Był w połowie kupki listów, kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Nie odpowiedział, mając nadzieję, że kimkolwiek była ta osoba, nie zobaczy sączącego się delikatnie przez szparę w drzwiach światła świecy i odejdzie.
Gość jednak po kilku sekundach ciszy wślizgnął się do środka.
- Jinora? - Zapytał szczerze zdziwiony.
- Oo, ee... Kai - zaśmiała się nerwowo. - Przyszłam poszukać takiego... o.
Zobaczyła kartki walające się po jego łóżku. Chłopak poprawił cienką poduszkę pod plecami i oparł się wygodniej o ścianę.
- Może mi pomożesz z czytaniem? Została mi jeszcze dobra połowa a szczerze mówiąc, chce mi się spać i myślę, że prościej by było, gdybyś mi to streściła. Wydaje mi się, że znasz treść, prawda? - Złapał jej krótkie spojrzenie posłane w kierunku jego klatki piersiowej i parsknął cicho pod nosem.
Zaczęła szurać sandałem o posadzkę, ale chwilę potem przycupnęła obok niego, wpatrując się jednak w swoje ręce zaplecione na kolanach. Odchrząknął, ale ani drgnęła.
- Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego to zrobiłaś? - Cholera, jego głos nie miał brzmieć tak żałośnie.
- Chyba bałam się, że ty tak naprawdę przestałeś się mną interesować i że byłam dla ciebie tylko dodatkiem do towarzystwa. W końcu nie było nikogo innego w twoim wieku - wymamrotała, a Kai wybuchnął śmiechem.
- Żartujesz sobie? Wymyśl lepszą wymówkę - skrzyżował ręce na piersi. Po kilku sekundach zobaczył samotną łzę spadającą na dłoń dziewczyny. - Rany, ty tak na serio?
Aż go zatkało ze zdumienia. Jak można myśleć w ten sposób?
- Zgłupiałaś do reszty? - Wyjąkał.
- Przepraszam! Ja po prostu... Byłam podczas podróży sama ze swoimi myślami i doszłam do wniosku... doszłam do wniosku, że to było zbyt piękne, żeby było prawdziwe. - Otarła oczy, nadal na niego nie spoglądając.
Jęknął nad jej głupotą i podniósł się, żeby ją przytulić.
- Jinora... Czy ty wiesz, jak mi ciebie brakowało? - Wyszeptał w jej włosy.
- Mi ciebie też - odpowiedziała cichutko i oplotła go szczupłymi ramionami.
- Przysięgniesz, że mnie już nie zostawisz w ten sposób, prawda?
Westchnęła przeciągle i wcisnęła się głębiej w jego klatkę piersiową.
- Nie mam zamiaru w ogóle cię zostawiać, Kai.
Oparł się o ścianę i podciągnął ją pozwalając, by się w niego ponownie wtuliła.
Po kilku sekundach ciszy Jinora odezwała się nieśmiało.
- Kai, czy mógłbyś założyć koszulę?
Młody mistrz powietrza wybuchnął głośnym śmiechem i pocałował ją w czubek głowy.
- Nie ma mowy, Jinoro.
- Dziękuję, że się już nie gniewasz - powiedziała po kilku minutach.
- Kto tak powiedział? - Zapytał, po czym utkał powietrze i rozwiał jej misternie zawiązanego koczka.
*Akcja po finale Legendy Korry. Korra, dlaczego? Ten soundtrack automatycznie włącza moje łzy*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz